*Cztery
dni temu; 10.02.798;*
-Tadaima! - Krzyknęłam, kiedy
drzwi wejściowe z hukiem, otworzyły przede mną budynek gildii. Parę znajomych
twarzy zwróciło się w moim kierunku, a razem z nimi, parę nieznajomych.
-Amelia! - Pisk Niny dotarł do
moich uszu, a dosłownie sekundę później poczułam jak ciało brązowowłosej,
przyciska się do mojego.
-Tęskniłyśmy! - Następną osobą,
która mnie dopadła, była Anabella. Po niej dotarła Emiko oraz Lara. Dokładką
był Nami, Gizmo, Boya, Axel, Jack i Daniel oraz Lucky. Na deser podano mi moją
drużynę. Eva prawie mnie zgniotła, Aki zachował dystans(czyt. Ograniczył się do
szybkiego przytulasa), za to Namade uniósł mnie nad ziemię, ciesząc się jak
głupi. Jako ostatni stanął przede mną Rin.
-I co myślisz? - Uśmiechnęłam się
lekko.
-Zastanawiam się jak to zrobiłaś.
- Zaśmiał się, złapał mnie w pasie, podniósł i okręcił wokół własnej osi.
-Tęskniłam braciszku. -
Przytuliłam go mocno, co oddał bez wahania.
Rozejrzałam się po wielkiej sali,
wypatrując mistrza. Ana musiała to zauważyć, bo szybko powiadomiła mnie o jego
nieobecności, z powodu zebrania.
To może teraz coś o mnie? Mam na
imię Amelia Hekate. W piękny, grudniowy wieczór, siedemnaście wiosen temu, na
świecie pojawiła się czarnowłosa dziewczyna średniego wzrostu. Jej bladą twarz
zdobi para dużych, turkusowych oczu, mały nosek oraz pełne, malinowe usta. Mój
starszy braciszek, Rin, jest blondynem, co odziedziczył po matce. Natomiast
moje włosy mają kruczoczarny odcień, który jest pamiątką po naszej babci,
Nanie. Za to oczy są dowodem na istnienie mojej mocy. Tamashī no sakebi jest
zaginioną magią, a po ziemi chodzi tylko jedna osoba, posługująca się nią. Mua.
No i Maco, ale jego moc „umarła”. Wszyscy mnie tak witają, gdyż siedem lat
temu(dla matematyków: miałam dziesięć lat) wyruszyłam na trening do Maco.
*Dziś;
14.02.798;*
Z lekkim wahaniem otworzyłam
wielkie, drewniane drzwi gildii. Czułam, jak kilkadziesiąt ciekawych spojrzeń,
wbija się w moje poranione ciało. Parę młodszych osobników wydało z siebie
ciche piski, ale nie dziwię się. Wyglądam jakbym wyszła z piekła.
Bo wyszłam…
Czarne włosy, posklejane od
zaschniętej krwi. Wiele głębokich ran, na ciele osłoniętym jedynie podartymi spodenkami
i resztką luźnego, turkusowego crop top’u. Coś jeszcze? A tak! Mętny wzrok, zapadnięte
policzki, chorobliwie blada cera…
-Amelia! - Krzyk Bickslowa,
wyrywa mnie z samooceny. Szybko podbiega, aby ocenić w jak słabym stanie jestem
i wziąć mnie na ręce. -Co ci się stało? - Wyczuwam w jego tonie nutę
przerażenia, co nie jest ani dziwne, ani niepotrzebne. Nie widzieliśmy się
prawie pięć lat. To cud, że mnie rozpoznał.
- Ja… Gildia… Atak… Wszyscy…
Martwi… - Wydusiłam z siebie, dusząc łzy. Nieskutecznie, gdyż już po chwili
płyną one po mojej twarzy, a ja wtulam się w kuzyna, szukając jakiegokolwiek
ukojenia. Słyszę parę „spokojnie”, „już dobrze”, „jestem tu” oraz krótkie
„skrzydło medyczne”, wypowiedziane przez kogoś innego.
Nie orientuję się, gdzie niesie
mnie mój kuzyn, jednak nie obchodzi mnie to. Obok nas idzie mała, urocza
niebiesko włosa dziewczyna oraz biała exceed’ka. Kilka minut później, leżę na
łóżku szpitalnym, a wyżej wymieniona dziewczynka, przedstawiona mi jako Wendy,
leczy moje słabe ciało. Bickslow nadal siedzi przy mnie, trzymając mnie za
rękę. Wydaje mi się, że słyszałam wtedy, jego cichy szloch, lecz nie jestem
pewna.
Mija
kilka godzin, a ja jestem w całkiem niezłym stanie. Jest to zasługa Wendy,
która opowiedziała mi o sobie i gildii parę rzeczy. Na przykład to, że jest w
niej czterech smoczych zabójców, a jednym z nich jest ona; że niektóre drużyny
są wyodrębnione i nazwane, m.in. Raijinshu
oraz Shadow Gear.
Bickslow zaprowadza mnie do głównej części budynku, szybko przedstawia ludzi, a
na końcu każe usiąść przy blondynce, Lucy i różowo włosym, Natsu.
***
- Jaką magią władasz? - Od
kilkunastu minut rozmawiam z Lucy i muszę przyznać, że jest sympatyczna.
- Tamashī no sakebi. -
Uśmiechnęłam się lekko, widząc zdezorientowaną minę Natsu.
-
Tama… co? - Zapytał, a ja zaśmiałam się cicho. Jednak, gdy chciałam
odpowiedzieć, wyprzedzono mnie.
-
Potężna, starożytna magia. Jej użytkownik, może przyzwać do siebie pięć
żywiołów, aby wzmocnić swój atak i obronę lub użyć ich jako potężnej broni. -
Męski głos zdecydowanie należał do osoby starszej. Odwróciłam się i odetchnęłam
z ulgą, widząc mistrza Makarova. Niewiele osób zna, aż takie szczegóły na temat
mojej mocy i lepiej żeby tak zostało. - Witaj Amelio. Dawno się nie
widzieliśmy.
-
Pięć lat już zeszło. - Skinęłam głową. Kiedyś byłam tu podczas Fantazji, aby
odwiedzić kuzyna i zobaczyć święto, o którym mówi się na całym świecie. Makarov
oraz Bickslow, jako nieliczni siedzieli w budynku i nie obserwowali wielkiego
drzewa. - Mistrz wie? - Zapytałam niepewnie. Gdy staruszek delikatnie skinął
głową, westchnęłam cicho. Chciałam zapytać skąd, lecz mistrz odwrócił się i
wszedł na podwyższenie przypominające scenę, z tyłu pomieszczenia.
-
Moje drogie dzieci… Trzy dni temu, miała miejsce tragedia w jednej z gildii naszego
kontynentu. Ravenclaw zostało zaatakowane, a prawie wszyscy jej członkowie
zabici. Z tej masakry, udało się zbiec jednej osobie. Sprawcy rzezi zostali
złapani i już za tydzień odpowiedzą za śmierć prawie setki magów. Paru zapewne
znaliście z Igrzysk Magicznych oraz misji łączonych. Pijacka Nina; Urocza
Anabella; Pomocna Boya oraz jej partner, Gizmo; Bliźniacy, Jack i Daniel;
Smoczy zabójcy, Nami, Eva, Namade; Exceedy, Lucky, Aki oraz Axel; Najmłodsza z
nich Lara i jej starsza siostra, Emiko. Nie mogę zapomnieć również o walecznym,
odważnym i potężnym Rinie. - W tym momencie, skrywane przeze mnie łzy, uciekły
na moje policzki. - To jedni z wielu ofiar, które znaliśmy. Wielu z nich
pomogło nam, niektórych uratowali. Jedyną ocalałą, chciałbym poprosić o
dołączenie do naszej rodziny. Amelio, to byłby zaszczyt, gdybyś zechciała zostać
z nami, jako jedna z magów klasy S. - Kilka osób spojrzało na mnie, a ja
wydałam z siebie bezgłośne „zgoda”.
_________________________________________________
Woah... Minęło już ponad pół roku od napisania tego, a mi nadal się podoba O.o Jestem chora, huh.
No to tak... Pierwszy one shot, pierwsze wyświetlenia, pierwsze komentarze, pierwsze wróżki? Oby.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze i pozdrawiam :*
Su♥
Zapowiadała się bardzo fajna historia. Można wiedzieć czemu jej nie skończyłaś? Chyba, że masz zamiar. Wydarzenia można by fajnie poprowadzić. Mam nadzieję, że kiedyś zrobisz kontynuację tego one-shota.
OdpowiedzUsuńWeny!
Kyaaa... Gdybym kończyła wszelkie prologi, miałabym na koncie ok. 50 opowiadań :-:
UsuńAle kto wie... Po zakończeniu Godslayera... Pożyjemy, zobaczymy ;3
Dziękuję :*