piątek, 1 stycznia 2016

OS #4 - Striker

Syknęła cicho, kiedy rozdarta skóra kolana zetknęła się z mokrym i ciepłym od krwi betonem.
-Abi, posprzątajcie tu.- Mruknęła do słuchawki w uchu, po chwili podnosząc się z ziemi. Rozejrzała się po zniszczonej uliczce, szybko licząc trupy na ziemi. Przeklęła, gdy naliczyła tylko 8 trupów. -Było 9!- Warknęła wściekła. Kulejąc, udała się w stronę głównej ulicy, gdzie czekał na nią podstawiony Lamborghini. W przeciągu paru minut dostała się na opustoszałą autostradę. Co jakiś czas zerkała przez okienko auta, na ruiny miasta. Przechylone, bliskie przewróceniu się, wieżowce; dziurawe drogi, w niektórych miejscach czerwone od zaschniętej krwi; zabudowane wejścia do metra; czyli jak prezentuje się Chicago w roku 2021. Po ataku mutantów - Slasherów, w 2016, ludzie podzielili się na kilka grup. Pierwsza - Zwiadowcy wysyłani są na "misje" poza Mury. Innymi słowy, łażą bez celu po zabezpieczonych terenach. Ok. 9% Druga - Żandameria robi za ochroniaży w więzieniach i "policję" w bazach, co skupia się do totalnego opierdalania. Mniej więcej 20% populacji. Trzecia - Eskadroni są zwykłymi ludźmi. Żyją w przyczułkach oraz bazach. Ich ilość to ok. 70% aktualnej populacji. I na samym końcu Strikerzy, czyli ja i moja grupa. Zajmujemy jedynie 1% wszystkich żyjących ludzi, a i tak robimy więcej niż żandameria i zwiadowcy razem wzięci. Naszym zadaniem jest ochrona ludzkości i pokonanie Slasherów. Dopóki nasza rasa żyje, mamy co robić. Zwykle przesiadujemy w bazach za miastem, jednak mamy też parę przyczułków w centrum i na obrzeżach miasta. Może powinnam powiedzieć wam co się stało? Otóż wszystko zaczęło się w roku 2016. Wszystko zapowiadało się fantastycznie. Sytuacja w Afganistanie i Iranie oraz Ukrainie powoli się stabilizowała, głód w Afryce malał, a zarobki skoczyły w górę. Aż pewnego uroczego dnia na terenie całego USA pojawiły się dziwne istoty. Miały białą, matową skórę, brakowało im twarzy i nie miały żadnego podziału na płeć. Jak się okazało, brak otworów gębowych nie przeszkodził im w wymordowaniu 80% populacji w zaledwie pół roku. Rozmnażały się poprzez zainfekowanie człowieka śliną, a ciało ofiary konsumowały przez otwór, rozerwany ostrymi pazurami w którym pojawiały się znikąd zęby. Po roku utrzymały się ledwo 3 tysiące ludzi. Każda żywa osoba musiała przenieść się do jedynego, w miarę zdatnego do życia miejsca - Chicago. To właśnie wtedy zostały wyznaczone grupy. Piekło przeżyłam dzięki bratu. Wychowałam się na Manhatanie, miałam kochającą rodzinę itd. Jednak po pojawieniu się Slasherów wszystko się zmieniło. Moi rodzice poświęcili się abyśmy(Nathan i ja) przeżyli. Nate zabrał mnie do Chicago. W 2020 roku, a konkretnie w moje 18-naste urodziny uciekłam. Uciekłam do Strikerów(zwanych też Bractwem), którzy powitali mnie z otwartymi ramionami. Przez rok szkoliłam się, aby zostać jak najlepszą. Udało się.
Szczerze? Nie mam pojęcia czy za Murem ktoś żyje, jednak nadal mam małą nadzieję na wybawienie.

***

-Hunter!- Zawołała czarnowłosa do chłopaka stojącego przed wielką tablicą korkową. Całą powierzchnię pokrywały zdjęcia, linki i zapisane kartki. -Wzywałeś mnie?- Zapytała po podejściu do właściciela białych włosów.
-Ta... Dwie sprawy. Pierwsza - zostawiłaś u mnie bransoletkę.- Powiedział, po czym wyjął z kieszeni srebrną bransoletkę i podał jej, uśmiechając się lekko przy szybkim zerknięciu na nią. Spowodowane to było rumieńcami na jej policzkach. Lekko zażenowana zabrała swoją własność, wrzucając ją do kieszonki czarnej koszuli flanelowej. -Druga, trochę gorsza... Masz zadanie. Właściwie to mamy... Powstała mała grupka rebeliantów wśród Żandamerii. Około dziesięciu osób, jednak stanowią lekkie zagrożenie. Mamy ich wyeliminować, po cichu.- Powiedział wyjmując z szafki czarną teczkę. Otworzył ją i rozłożył na biurku mapę. Zaznaczone zostały dwa miejsca, jedno tuż przy sporym hangarze, a drugie na nim. Hunter wskazał na hangar i zakreślił palcem ten obszar. -Ich "siedziba".- Oznajmił i przesunął palec na drugie koło. -Tu zaczynamy. Wejdziemy schodami przeciwpożarowymi, zdjemiemy ich z parapetów. Snajperka, w ostateczności normalny gnat.
-Jasne. Kiedy?- Skinęła głową i uniosła wzrok z mapy na niego.
-Dzisiaj o dziewiętnastej.- Odpowiedział i westchnął. Gdy przytaknęła i ruszyła do wyjścia, złapał ją za nadgarstek. W ciągu sekundy oparta była o biurko, a po obu stronach jej ciała blokowały ją jego ręce. -Masz uważać. Jeśli będziesz w sytuacji ostatecznej, uciekaj. Nie ważne czy wykonasz misję, czy ucieknę z tobą. Masz uciec z powrotem do bazy.-Nakazał cicho, patrząc głęboko w jej granatowe oczy.
-Dobrze...- Skinęła głową, na co musnął wargami jej usta z zadowoleniem.
-Przepraszam... Za wszystko co zrobiłem i co zrobię... Cokolwiek się stanie pamiętaj, że cię kocham...- Szepnął, gdy wtuliła się w niego ufnie. Choć była zdziwiona jego słowami, nie zamierzała dopytywać. Po prostu ukryła twarz w jego kurtce, a tym co się dla niej liczyło w tym momencie, były jego ramiona otaczające jej ciało.

***

-HUNTER! NIE!- Wydarła się, próbując wyrwać się w uścisku Fuji'ego. -Zróbcie coś!- Oczami pełnymi łez spojrzała po swoich przyjaciołach. Ci stali zmrożeni strachem. Przeraził ich tak widok leżącego białowłosego, który nie wykazał żadnych oznak życia. Jedynie Fuji stał spokojnie, jakby obojętny na los przyjaciela. Dopiero, gdy upewnił się, że w okolicy nie ma już żadnych żywych przeciwników, puścił zapłakaną dziewczynę. Ta rzuciła się do Huntera, obejmując jego twarz dłońmi. -Hunter... Błagam cię, obudź się. Obudź się... Nie możesz mnie zostawić... Hunter do cholery!- Powtarzała, obserwując bladą twarz ukochanego. Jednak chłopak ani drgnął... Jego klatka nie unosiła się, twarz nie wykrzywiała przez łzy dziewczyny. -HUNTER!

***

Minął rok. Równy rok odkąd Hunter umarł, a ona zamknęła się w sobie. Nie rozmawiała z żadnym Striker'em, odpuściła akcje. Po prostu siedziała w pokoju, codziennie rano odwiedzając specjalny cmentarz znajdujący się w ich sferze. Codziennie wymieniała kwiaty na Jego grobie, mówiła do niego, płakała. Ale coś nie dawało jej spokoju... Od prawie miesiąca, przy bramie cmentarza spotykała Kogoś. Nie miała pojęcia kto to, lecz nie dawało jej to spokoju. Wysoki chłopak, jak wywnioskowała z postawy, którego twarz była wiecznie zasłonięta kapturem.
-Wiesz... Tęsknię za tobą. Tak cholernie, cholernie bardzo. Nie miałeś umierać Terra... Nie miałeś mnie zostawiać...- Powiedziała do nagrobka. Pierwszy raz nie płakała. Po prostu stała i wpatrywała się w zdjęcie na kamiennej płycie.
-Nie zostawiłem.- Usłyszała nagle. Lekko zachrypnięty głos, który mimo to rozpoznała od razu. Ze łzami w oczach obróciła się w stronę głosu, aby zobaczyć tajemniczego chłopaka. Stał tam z dłońmi w kieszeniach bluzy i kapturem na włosach. Z brody, która jako jedyna była widoczna z mroku kaptura, spływały słone krople. -Musiałem załatwić to i owo...- Dodał, a jedna z jego rąk uniosła się, aby pociągnąć kaptur do tyłu.
Dziewczyna cudem powstrzymała się od krzyku radości, gdy ten kawałek materiału odsłonił białe kosmyki. Rzuciła się w jego stronę i przytuliła mocno, jakby z obawą, że zaraz zniknie. Miała mnóstwo pytań, jednak nie były one ważne, gdy ramiona Huntera Terry obejmowały ją.

-Tadaima, Mia.

_________________

Naaaaah! Wreszcie dokończyłam Strikera ^-^
Błagam nie linczujcie! ;-; Wiem, że:
a) Pierwsza część tego shota to gówno, ale powstała jakieś dwa lata temu. Nowa część zaczyna się, gdy Mia wchodzi do garażu/hangaru/hali/pokoju.
b) Rozdziału na Godslayerze nie ma od... no dawien dawna, ale... Wprowadzam teraz tam fantastyczną i idealną postać, dlatego nad każdym słowem myślę kilka minut! :-:'

Okeeey...
Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam :*

Su♥

1 komentarz:

  1. Kya~! Tylko jedno pytanko... Kiedy rozdział na GS? XD Serio się pytam ;-; Cierpię na brak Stinga T^T
    Myślę że rozwinęła by się z tego niezła historia ^^ No nic
    Weny!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X